OKRUCHY      

Opiszę niezwykle wydarzenie z mojego życia, które miało miejsce w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Najpierw w kilku zdaniach postaram się przedstawić realia miejsca i czasu.

    W oddaleniu około 4 km od Tomaszowa Lubelskiego znajduje się wieś (rzędówka) Pasieki, ze spłachetkami pól uprawnych otoczonymi lasami (Krynica z nikłym źródełkiem i Siwą Doliną, Garby, Potoki), które bezpośrednio stykają się z zabudowaniami „Cieplach” i „Sybiru” (Cieplachy, Sybir współczesne nazwy części wsi) . Od niej prowadzą polne drogi do okolicznych wsi  i piaszczysta leśna droga do Tomaszowa. Przy tej drodze znajduje się jar z Zapadzioną Karczmą. Podobno tam biesiadowali goście weselni którzy nie pojechali na ślub do kościoła za co spotkała ich kara zapadnięcia się ziemi wraz z biesiadnikami. 

    Wieś nie była zelektryfikowana, nie było też bieżącej wody, którą czerpano z gospodarczych studni lub ogólnodostępnych pomp. Do 1954 r mieścił się tu urząd gminy, szkoła, sklep z mydłem i powidłem oraz „Dom Ludowy”.

    Tu w 15 kwietnia 1939 roku, w stosunkowo   zamożnej rodzinie przychodzi na świat Stasio jako drugie dziecko (pierwsze zmarło krótko po urodzeniu). Niemowlę jest bardzo słabowite, rodzice wiozą do wsi Długi Kąt . Znana na całą okolicę kobieta o nazwisku  Pyszniak odprawia swoje modły i odczynia gusła. Następnie dziecko zostaje ochrzczone, zawiezione do   „Cudownego Źródełka” w Krasnobrodzie i obmyte uzdrawiającą  wodą .  Po powrocie  do Pasiek  nieprzytomne dziecko szybko  nabiera sił witalnych .

    Ojciec zostaje zmobilizowany i trafia na front. Podczas walki zostaje ranny i odesłany do domu i wkrótce Niemcy wywożą go do Niemiec. W czasie wojny nasze zabudowania zostały podpalone i uległy zagładzie. Matka uratowała z pożogi zegar ścienny, szafę  (są po dziś dzień użytkowane przez wnuczkę),  „krowę żywicielkę”, wóz i konia.

     Wojenną tułaczkę pamiętam jak przez mgłę. W pamięci utkwił mi taki obrazek: mieszkamy kątem na peryferiach Tomaszowa Lub., ktoś robi zdjęcie na którym jestem z młodsza siostrą. Wychodzi z domu w którym mieszkaliśmy, właścicielka domu i pyta Mamusię czym nas karmi, bo jej dzieci są takie chudziutkie,  a my tacy pulchni, Mamusia odpowiada, że karmi nas przede wszystkim mlekiem. Pamiętam to mleko ciepłe i szumiące, prosto od krowy.

     Ojciec po wojnie powraca do Pasiek. Mieszkamy w domu po wysiedleńcach. Może to niewiarygodne ale prawdziwe: w bardzo trudnych czasach rodzice dorabiali się podstawowych rzeczy zaczynając od noża i widelca. Dzięki pomocy rodziny i sąsiadów doczekaliśmy się własnego domu i zabudowań gospodarczych.  

       Moim zadaniem było pasanie krówek i zbieranie płodów leśnych podczas lata. Pamiętam, że tata wieczorami zebranym domownikom czytał na głos książki. Tak mnie tym zaraził, że, czytałem co mi wpadło w ręce. 

     Trafiały się atrakcje:

- przyjazd lodziarza (lody za jajeczko);

- okazja do zarobienia grosika za stare łaszki panu który zachęcał: „szmaty kupuję, garnki drutuję”;

- przybycie chłopa z niedźwiedziem, który pokazywał różne sztuczki czym przestraszył moją młodsza siostrę do tego    stopnia, że trzeba było wzywać babcię (była to wsiowa akuszerka, zamawiaczka, zielarka) aby wylała jajko;

- przybycie bajarza, którego gościli gospodarze  za opowieści ze świata oraz o różnych dziwach np.                o cielaku z dwoma głowami, wilku porywającym dzieci itp.;

- wizyta charaszajki, który obwieszczał: CHARASZAT`, CHARASZAT` (kastrował wieprze). Straszono nim chłopców: „Jak będziesz niegrzeczny to on utnie ci siusiaka”;

- pojawienie się warczącego na całą wieś traktora; 

- przyjazd magika;

- chodzenie na bosaka do szkoły (Szkoła ogólnokształcąca stopnia podstawowego);

- uczestnictwo w „majówkach”.

   

   Na początku Cieplach, niedaleko od mojego domu stały dwie figury: prawosławna i katolicka przy której w blasku przyniesionych świec zebrani odprawiali majówki, czyli modlili  się i śpiewali okolicznościowe pieśni religijne.

 

    Niestety nie pamiętam roku (początek lat pięćdziesiątych) postanowiłem, że wraz z kolegą Jankiem Żabczakiem uprzątniemy teren przed naszą figurą. Rozpoczęliśmy od obłożenie obrzeża prostokąta przed murkiem figury następnie przynieśliśmy z pobliskiej skarpy żółty piaseczek aby wypełnić prostokąt. Wyrównaliśmy go i poszliśmy po następną porcję. Po powrocie zobaczyliśmy na uprzednio wyrównanym piaski odciśnięte serduszko. Uznaliśmy, że ktoś odcisnął tu dla draki ciastko w kształcie serca. Wsypaliśmy przyniesiony piasek uklepując go i poszliśmy po następna porcję. Po powrocie sytuacja się powtórzyła. Jeszcze nam skóra nie ścierpła. Wysypaliśmy ostatnią porcję i go wyrównaliśmy, nic się nie działo.  Zaproponowałem aby stanąć tyłem do figury i odliczyć do dziesięciu, po czym odwracamy się i naszym oczom ukazuje się ślad różańca.

    Natychmiast pobiegłem do najbliżej mieszkającego wujka Waliwedra (na wsi wszyscy starsi to ciocie i wujkowie). Opowiedziałem co się działo i pobiegłem do domu. Słyszałem, że ludzie widywali różne obrazy na figurze. Ojciec po wysłuchaniu mojej relacji zabronił mi tam powracać i o tym opowiadać. Okazało się później, że to był skutek wcześniejszych „kontaktów” ze Służbą Bezpieczeństwa po wyjeździe w 1949 r do Lublina w związku z „Cudem Lubelskim”.

 

    Wieść lotem błyskawicy rozeszła się po okolicy. Do Pasiek ciągnęły tłumy, wybrano większość piasku z „cudownego” miejsca co groziło przewrócenie się figury. 

 

    Wkrótce odpowiednie służby zaprowadziły porządek.

 

   Niestety, nic więcej nie pamiętam. 

Bydgoszcz 26.02.2023 rok. 

                                                        płk mgr inż. Stanisław Mandziuk



Przekazała Maria Stromidło z domu Mandziuk





Żyjącą dotychczas osobą ,która  widziała to zjawisko /cud/ jest mieszkająca w Pasiekach  Janina Kwiatkowska z domu Mróz. Z jej opowieści o sprzątaniu przed majówką otoczenia  figury widziała jak na piasku pojawiło się serduszko a po zagarnięcu piaskiem pojawił się krzyż  Potwierdza, ze w ciągu kilku dni do Pasiek zjeżdżali się  tłumnie  mieszkańcy okolicznych wsi. Bywało z tym różnie jedni widzieli inni nie.  W to wydarzenie zaingerowała milicja i ludzie musieli opuszczać to miejsce.  Pani Janina nie potrafi  określić  ile to trwało . Stało  się ta,k że Janusz Mandziuk mieszkaniec Pasiek .  Za dużo rozpowiadał  co widzi w kosekwencji został aresztowany i przesiedział 4 miesiące w areszcie  To potwierdza syn Edward Mandziuk  zam Rogóżno      ,       Pewnego wczesnego ranka na pobliskie pastwisko przygnał krowy   Wawrzyniec Ostrykiewicz  i spotkał  dyżurującego przed figurą   milicjanta a ,że nikogo  w pobliżu nie było przywołał go do siebie i zapytał czy coś widział.   Pan Ostrykiewicz podszedł, pogładził piasek   tytoniarką i po chwili okazał się krzyżyk  z napisem  takim jak jest na krzyżu   W pośpiechu  zagarnęli zjawisko  rozeszli    się  każdy w swoja stronę     Milicjant prosił aby nikomu o tym nie mówił.  To wydarzenie przekazł mi  syn Henryk Ostrykiewicz.  Dwóch malutkich chłopców  z Pasiek Adam  Wójtowicz i Franciszek Gęborys doznało cudownego uzdrowienia.   Doktor Peter podczas odwiedzin tych dzieci przez rodziców nakazał zabierać do domu  Powiedział dosłownie  - ja tu   nie będę trupów trzymał--.  Zrozpaczeni rodzice jadąc do domu przystanęli  koło  figury i prosił Matkę Bożą u cud. Jak się okazało ,że zostali   wysłuchani   Obaj do dzisiaj żyją.   Byli i wielcy przeciwnicy  Jednym z nich  był Adam O. ,który  w złośliwości narzucił w to miejsce  łajno jakie zebrał w pobliżu na pastwisku.  W późniejszym czasie ciężko zachorował i bardzo cierpiał.

 

W.w osób wysłuchała Maria Stromidło z domu Mandziuk

Rogóźno 20.03.2023r